Jest jeszcze za wcześnie, by łuszczycę nazwać chorobą wyleczalną. To wciąż przekleństwo wielu milionów ludzi (w samej Polsce mówi się o 800 tys. pacjentów, choć nikt nigdy dokładnie ich nie policzył), regularnie wracających do lekarzy, bo taka jest natura choroby, z którą przyszło im żyć. Zmiany na skórze pojawiają się i ustępują, nikt nie potrafi przewidzieć, jak długa będzie poprawa. Dziś dermatolodzy mają nowy oręż w walce z łuszczycą. Jednak nie wszyscy będą mogli z niego skorzystać. Będzie to nieliczna grupa pacjentów, ponieważ metoda zwana leczeniem biologicznym zarezerwowana jest obecnie do kuracji najcięższych postaci łuszczycy. Ale bez popadania w malkontenctwo warto odnotować kolejny postęp w tej zawsze trudnej batalii, jaką jest leczenie choroby przewlekłej. Jeśli dziś nowa metoda może być skuteczna u niewielu chorych, w przyszłości zapewne skorzysta z niej liczniejsza grupa. Będzie taniej i bezpieczniej. Leczenie biologiczne ma tę przewagę nad innymi rodzajami terapii, że trafia w samo źródło schorzenia. W przypadku łuszczycy lub chorób reumatycznych sedno problemu tkwi w nadaktywności układu odpornościowego, który u tych pacjentów reaguje nie tak, jak powinien. Nie oznacza to, że znamy przyczynę chorób autoimmunizacyjnych (polegających na zaburzonej pracy układu immunologicznego). Naukowcy wciąż głowią się nad tym, dlaczego komórki odpornościowe i substancje odpowiedzialne za wymianę informacji między nimi u niektórych ludzi wymykają się spod kontroli. Znane są już jednak mechanizmy, które rządzą tym procesem, i zadaniem leków biologicznych jest ich powstrzymanie.
Kuracja biologiczna wykorzystywana jest już w medycynie od wielu lat, choć przy udziale różnych substancji (w cukrzycy, reumatyzmie czy chorobach nowotworowych). Tę nazwę stosuje się w odniesieniu do leków, które są pochodną substancji naturalnie występujących w naszym organizmie lub bardzo podobnych pod względem struktury i funkcjonowania do ludzkich białek. Większość leków to związki powstałe w laboratoriach farmaceutycznych z udziałem reakcji chemicznych. W przypadku preparatów biologicznych, do produkcji zaprzęgnięto samą biologię: wykorzystuje się komórki żywych organizmów lub metody biotechnologiczne oparte na rekombinacji DNA. To biologia okazała się najlepszym konstruktorem tych specyfików, np. insuliny (w kuracji cukrzycy), czynników krzepnięcia (stosowanych przy różnych postaciach hemofilii), erytropoetyny (w anemii). Świadkami wielkiej rewolucji w onkologii byliśmy kilka lat temu, gdy tradycyjne chemioterapeutyki stosowane u chorych z nowotworami zaczęto zastępować przeciwciałami monoklonalnymi. One także należą do grupy związków biologicznych, ponieważ (jak sama nazwa wskazuje) przeciwciała są elementami naszego naturalnego układu odporności (te stosowane w terapii są wprawdzie produktem laboratoriów, ale pochodzą z naturalnych linii komórkowych).
Zdaniem lekarzy, główna zasługa tych wszystkich substancji polega na tym, że są „skrojone” jakby na konkretne potrzeby chorego organizmu. To już nie jest walenie na oślep amunicją, która niczym rozpryskujący się granat trafia w chore i zdrowe komórki. W przypadku leczenia biologicznego mamy starannie namierzony cel i dokładnie wybraną broń. Łuszczyca objawia się na skórze brzydko wyglądającymi czerwonymi plamami, pokrytymi nierzadko białożółtym nalotem złuszczającego się naskórka. Zmianom towarzyszy stan zapalny, który jest konsekwencją nadmiernej aktywności układu odpornościowego. Leki biologiczne hamują tę niepotrzebną aktywność. Mamy tu do czynienia z procesem niemal identycznym, jak w przypadku nowoczesnego leczenia chorób reumatycznych. Wtedy identyczne preparaty podaje się po to, by temperowały zbyt aktywne limfocyty T, które zamiast bronić organizm przed atakiem wirusów i bakterii – niszczą tkanki w stawach. Oprócz limfocytów T niebezpiecznym sprawcą stanów zapalnych są tzw. cytokiny, czyli substancje pośredniczące w komunikacji między komórkami odpornościowymi. W tym przypadku przekazują błędne sygnały, sprawiając, że nasza naturalna armia obrońców atakuje własne tkanki. Leki biologiczne, które znalazły zastosowanie w kuracji łuszczycy i chorób reumatycznych (np. etanercept czy infliximab) to właśnie preparaty blokujące specyficzną cytokinę TNF-alfa.
Identyczne podłoże immunologiczne w łuszczycy i chorobach reumatycznych sprawia, że mogą one współistnieć u tego samego pacjenta. Łuszczycy (zwłaszcza paznokci) nierzadko towarzyszą zmiany zapalne charakterystyczne dla reumatyzmu. W tzw. łuszczycy stawowej poza wykwitami na skórze dochodzi do zniekształceń paliczków palców rąk i stóp. U ponad połowy pacjentów zmiany te są widoczne po dwóch latach od rozpoznania pierwotnej choroby, która przecież pozornie z reumatyzmem nie ma nic wspólnego. - Zarówno w leczeniu chorób reumatycznych, jak i łuszczycy zależy nam na tym, by doprowadzić do jak najdłuższej remisji, czyli ustąpienia objawów – tłumaczył podczas konferencji poświęconej leczeniu biologicznemu prof. Robert Moos z Wydziału Infekcji i Immunologii Szpitala Uniwersyteckiego w Liverpool. Leczenie biologiczne daje dziś największą szansę, choć jest kuracją znacznie poważniejszą niż podawanie tradycyjnych środków przeciwzapalnych czy smarowanie maściami. Głównym przeciwwskazaniem do jej rozpoczęcia są wszelkie stany zapalne obecne w organizmie. Szczególne niebezpieczeństwo podskórnego lub dożylnego podawania tych leków wiąże się z ryzykiem zachorowania na gruźlicę oraz rozmaite infekcje górnych dróg oddechowych i moczowych. Choroby przewlekłe z samej swej natury stanowią dla lekarzy i pacjentów wielkie wyzwanie. Jak przyznają sami pacjenci, musimy się z nimi pogodzić. Póki więc naukowcy nie rozwiążą do końca wszystkich zagadek ich powstawania, leczenie chorób reumatycznych lub łuszczycy przypominać będzie wielu milionom ludzi syzyfowy trud, jaki podejmują każdego dnia. Jest nadzieja, że medykamenty biologiczne, przynajmniej dla części chorych, okażą się szansą na wyrwanie z tego zaklętego kręgu.